Forum Cullen Fan Fiction Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Opowiadanie o Edwardzie bella--edward--cullen.blog onet.pl

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Cullen Fan Fiction Strona Główna -> Opowiadania prywatne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BellaL
wampir
PostWysłany: Śro 16:32, 07 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Rozdział 1 ,, Przebudzenie"



Obudziłem się w jakimś pokoju. Było ciemno. Nie wiedziałem z kąt się tu wziąłem, co się ze mną działo. Nagle przypomniał mi się ten okropny ból. Ból jakiego nigdy nie doświadczyłem. Ten ból rozchodził się po całym ciele z zawrotną prędkością, od szyi po całym ciele. Nie wiedziałem ile czasu to trwało. Nie pamiętałem nic oprócz bólu.
- Jak się czujesz?- przestraszyłem się słysząc ten głos za moimi plecami. Usiadłem szybko, zakręciło mi się w głowie.
- Powoli, jesteś jeszcze bardzo słaby.- nikogo nie widziałem, było ciemno.
- Gdzie jestem?- zapytałem- Co się ze mną działo?
- Spokojnie na wszystko przyjdzie czas. Teraz musisz odpoczywać. Jesteś w moim domu, bezpieczny. Nazywam się Carlisle Cullen.
Próbowałem wstać.
- Powoli Edwardzie.
- Z kąt wiesz jak się nazywam?
- Wiem o tobie bardzo dużo. Ale z pytaniami musisz poczekać do jutra.
Poczułem ogromny głód, taki jakiego jeszcze nie czułem i chęć czegoś, zabić kogoś, pragnąłem krwi, ludzkiej krwi. Co się ze mną dzieje. Dlaczego?
- Dlaczego pragnę krwi ? Co się dzieje?
- Jednak ta rozmowa nie może czekać do jutra. To normalne, że masz takie pragnienie. Trzy tygodnie temu trafiłeś do szpitala w którym pracuję. Umierałeś na hiszpankę. Cała twoja rodzina umarła, ty byłeś najsilniejszy. Ale mimo to twoje życie dobiegało końca.
- Nie to niemożliwe. Nic takiego nie pamiętam. Nie wierzę!
- Wiem, to trudne. Ale to prawda. Tylko tak mogłem uratować ci życie.
- Jak to zrobiłeś?
- Przemieniłem cię w wampira.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Przecież wampiry nie istnieją. Wybuchnąłem śmiechem. Nie mogłem wytrzymać.
- Wampirem?- krztusiłem się ze śmiechu-Wampirem? Chyba coś się panu pomyliło.
- Nie dziwi mnie twoja reakcja. Ja też na początku nie mogłem uwierzyć. Ale to prawda. Sam się przekonasz. Teraz odpocznij, przemyśl to sobie. Dokończymy te rozmowę jutro.
Wyszedł. Cały czas się śmiałem, nie mogłem przestać. Jak wampirem? Nie, to niemożliwe. Lecz wyjaśniało by to pragnienie krwi. Nie to niemożliwe wampiry nie istnieją!...
Minęło wiele czasu a sen nie przychodził. Cały czas myślałem o tym co powiedział ten Cullen. Słyszałem wiele historii o wampirach. Co w nich przeważało? Krew, krew i jeszcze raz krew. Ta myśl wywołała u mnie mdłości i obrzydzenie. W dalszym czasie nie mogłem zasnąć.
Usłyszałem coś, jakby ktoś schodził ze schodów, to było nie naturalne, nie mogłem tego słyszeć. Po sekundzie otworzyły się drzwi.
- I jak się czujesz?
- Nie mogę zasnąć. Dlaczego?
- My nie śpimy.
- Co? Ty chyba żartujesz.
- Chciałbym ci pomóc. Na początek muszę ci wyjaśnić parę spraw. Nie żywię się ludzką krwią jak to robi reszta wampirów.
- Są inni.
- Oczywiście. Po drugie jako nowo narodzony będziesz odczuwać ogromny głód. Pomogę ci nad tym zapanować, przyzwyczaić się do nowego życia.
- Nadal w to nie wierzę. To nie możliwe.
- Spokojnie. Damy radę. Na początek- Powiedział w i jednej chwili stał już przy drzwiach. Widziałem jak idzie lecz szedł o wiele szybciej niż normalny człowiek. Zaraz czy wampiry są ludźmi?
- Jak to zrobiłeś?
- Ty tez tak umiesz. Poruszamy się szybciej. Słyszymy o wiele lepiej niż normalni ludzie.
- A co z krwią?
- Możemy się żywic krwią zwierząt. Daje mam siłę, którą potrzebujemy aby przetrwać. Ludzka krew wywołuje u nas podniecenie, które nie jest łatwo przemóc. Powinniśmy unikać kontaktu z tą krwią.
- A ty?
- Ja pracuję jako lekarz. Tylko, że ja nigdy jej nie próbowałem. Daje radę od wielu lat. Nie odczuwam już tak silnego pragnienie jak na początku. Pewnie odczuwasz już ogromny głód. Co ja mówię na pewno od końca przemiany minęły trzy dni.
Az trzy dni siedziałem w tym pokoju bez snu, jedzenia.
- Zapomniałem o najważniejszym. Nie możemy wychodzić na słońce.
- Dlaczego?
- Przekonasz się sam. Chodźmy....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaL
wampir
PostWysłany: Śro 16:33, 07 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Rozdział 2 ,, Pierwsze polowanie"



Wyszliśmy z pokoju, ze zdziwieniem patrzyłem, że mimo ciemności wszystko było wyraźne. Szedłem powoli podziwiając swoje wyostrzone zmysły. Doszliśmy do ogromnych drzwi wejściowych o jasnym kolorze z wieloma szybami ułożonymi w dziwny, ale ciekawy wzór. Już przez te szyby mogłem dostrzec piękno świata dostrzegane moimi oczyma. Nie mogłem się doczekać próby szybkości.
- Za chwilę przekonasz się jaki jesteś szybki.- powiedział Carlisle jakby czytał w moich myślach. Próbowałem ukryć moje zdenerwowanie. Nie dałem po sobie poznać, że o tym myślałem. Otworzył drzwi. Na dworze panowałam noc. Ciemne niebo pokryte było milionami gwiazd. Nie mogłem się nadziwić temu pięknu. Nigdy jeszcze nie postrzegałem świata w ten sposób. Będąc człowiekiem nie czułem takiej tęsknoty za światem jak w tej chwili. Słyszałem wiele rzeczy, których normalny człowiek nie był by w stanie usłyszeć, zwierząt wykopujących się z nor na polowanie, pohukiwania sów, ludzi idących spać w oddalonych miastach.
- Jesteśmy w środku lasu. Na szczęście najbliższe miasto leży około 8 kilometrów z stąd. Jako nowo narodzony penie ich słyszysz lecz to po jakimś czasie minie. nowo narodzone wampiry mają lepiej wyczulone zmysły, większą siłę, ale również odczuwają większe pragnienie niż starsze wampiry. Po tylu dniach spędzonych w pokoju penie jesteś głodny.- powiedział Carlisle. Nagle usłyszałem ,, damy radę".
-Słucham?- zapytałem.
- Powiedziałem, że musisz odczuwać już wielki głód.
- Nie powiedziałeś coś jeszcze.
- Co?
-,, Damy radę".
- Ja tego nie powiedziałem, tylko pomyślałem. Czyżby to znaczyło?
- Co znaczyło?
- Niektóre wampiry po przemianie otrzymują różne zdolności. Twoim może być czytanie w myślach.
- Ale dlaczego?
- Nad tym potem będziemy się zastanawiać. Teraz czas na polowanie. Na polanie za tymi drzewami pasą się sarny. Słyszysz?
- Tak. Jest ich 5 .
- Zgada się. Pobiegnij tam i poczekaj na mnie koło drzew, tak aby cie nie zobaczyły bo się spłoszą.
Zacząłem biec. Wiatr owiewał moją twarz. Szybkość była zdumiewająca. W mgnieniu oka znalazłem się na polanie. Zatrzymałem się koło wielkiego dębu. Moment potem dołączył do mnie Carlisle.
- Musisz podbiec do zwierzęcia i mocno wbić zęby w jego szyję. No dalej.
Ruszyłem. Byłem coraz bliżej sarny, tuż koło niej. W chwili gdy ją chwytałem zorientowała się że tam jestem. Próbowała uciec, lecz byłem szybszy. Mocna wbiłem się w jej tętnice szyjną. Nie miałem problemu w niej odnalezieniu. Wiedziałem gdzie jest, czułem ją, widziałem jak pulsuje. Zacząłem pic jej krew. Przyjemne ciepło rozchodziło się po moim ciele. Czułem tak jakby niewidoczna siła przyciągała mnie do niej. Nie mogłem przestać. Gdy w jednej skączyła się krew przeszyłem do następnej. ta zorientowała się co się dzieje. Pościg za nią dał mi uczucie wolności. Carlisle wziął pozostałe. Kiedy obaj skączyliśmy zauważyłem, że jestem cały brudny z krwi. spojrzałem na Carlisle, on nie miął nawet śladu kropelki krwi. Wyglądał jak bóg wśród ciał saren. Ja przy nim byłem zwykłym nieudacznikiem.
- Nie odwracaj się, nie ma powodu do wstydu.- znów jakby czytał mi w myślach- Ja po moim pierwszym polowaniu wyglądałem gorzej. Wkrótce nauczysz się jak nie uronic ani jednej kropli. Wracajny jest wiele rzeczy, które muszę ci wyjaśnić.
Tak więc poszliśmy w stronę domu. Zatrzymałem się aby jeszcze raz spojrzeć na tę cudowna noc, którą za niedługo miała zastąpić poświata wschodzącego słońca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaL
wampir
PostWysłany: Śro 16:34, 07 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Rozdział 3 ,, Dzień a noc"



Edward:
Gdy weszliśmy do domu nadal miałem przed oczami piękno nocy, jej majestat. Czułem się nasilony, lecz cały czas byłem ubrudzony krwią, nie tak jak Carlisle. Byłem ciekawy ile zajmie mi dojście do takiej wprawy. Znów poczułem wielki wstyd. Usiadłem na kanapie wpatrując się w ciemne zasłony zawieszonych na wielkich oknach. Nie miałem innych ubrań. Carlisle poszedł na górę, a ja nie chciałem mu przeszkadzać. Nie wiem, która była godzina , lecz na zasłonach można było zauważyć rozjaśnienia wywołane wschodzącym słońcem.
Jako człowiek czytałem, że wampiry palą się od światła słonecznego lub jego promieni. Po przypomnieniu sobie jednej z historii w której było opisane właśnie takie zdarzenie z wieloma szczegółami wstałem gwałtownie przewracając parę rzeczy. W tym momencie nie miało to znaczenia, nawet się nie odwróciłem. Moim jedynym celem było znaleźć się jak najdalej, jak to było możliwe od okien, mimo iż nie było możliwości aby słońce przebiło się przez grube zasłony. Skuliłem się w najciemniejszym kącie salonu, postanowiłem, że nie wyjdę z mojej kryjówki do zachodu słońca. Rozmyślałem o moim ,, drugim" życia. Czy miałem już nigdy nie zobaczyć słońca? Czy jak w historiach powinienem dzień spędzać w trumnie? Czy spalę się kiedy wyjdę na zewnątrz? Czy mogę przebywać choćby w cieniu? Tyle pytań sunęło mi na myśl. Z chęcią pobiegłbym dom Carlisle i zapytał, jednak jeśli on nie miał czasy, albo, co gorsza, nie znał na nie odpowiedzi. Postanowiłem zostać na miejscu. Noc była piękna, nie mogłem zaprzeczyć, zwłaszcza teraz, uwielbiałem blask księżyca rzucany na ziemie, lecz jednak słońce to słońce. Nic nie mogło go zastąpić. Blask księżyca w pełni nie przypominał promieni słonecznych. Przecież nawet księżyc jest uzależniony od słońca. gdyby mnie promienie od niego bijące księżyc byłby tylko ciemną plamką na niebie w nocy nie widoczną. Prawda?
Pamiętam, że jako człowiek uwielbiałem spędzać czas na dworze, słońcu. Grałem wtedy w piłkę z kolegami lub robiliśmy głupie żarty dziewczynom z wioski. Chodziliśmy też nad staw pływać lub łapać kijanki. ( na samą myśl o moim człowieczeństwie uśmiech wstąpił na moje usta) Co prawda widziałem wszytko jak przez mgłę, ale miałem nadzieję,że nie zapomnę tego do reszty. Najdziwniejsze było to, że nie umiałem przypomnieć sobie kolegów, ich twarzy, imion. Tak jakbym spotkał ich bardzo dawno temu.
Wciąż odsuwałem się od okien. Jeśli te historie to prawda? Postanowiłem zapytać się Carlisle gdy tylko znajdzie czas, przecież wspominał,że pracuje w szpitalu. Nie chciałem mu przeszkadzać. Ciekawość mnie nie opuszczała. Chciałem zobaczyć dzień, z ludzkich wspomnień nie umiałem tego właśnie przywałować. Dom był ogromny, powinien się w nim znajdować taki pokój w którym nie będzie świecić słońce. Poszedłem więc na górę. Mimo iż moje kroki nie wywoływały żadnych dźwięków, próbowałem być jak najciszej, nie chciałem przeszkadzać Carlislowi. Rozglądałem się uważnie po domu. Był w jasnych kolorach, pięknie ozdobiony i bogato umeblowany.
Nie mogłem się nadziwić stylowi w jakim dom był urządzony. Wszedłem na długi korytarz przy którym było pełno drzwi prowadzących do pokoi. Poszedłem wprost do drzwi na końcu korytarza. Był to jasny pokój, lecz nie oświetlony bezpośrednio światłem słonecznym. Poczułem się bezpiecznie, spokojnie. Mimo światła nic mi się nie działo. Myślałem, że zacznę się palić albo wyskaczą mi bąble jak przy oparzeniach. Nic z tego. Może nic się nie dzieje z nami w dzień lub tylko od promienie słonecznych. Nie chciałem ryzykować więc zacząłem przyglądać się pokojowi. Buł pusty, niewielki. Na jednej ze ścian były same okna, niezasłonięte. Wyglądało tak jakby nikt do niego nigdy nie wchodził.
- Jeśli zechcesz ze mną zostać ten pokój będzie twój, oczywiście jeśli zechcesz to możesz wybrać sobie inny.- usłyszałem za plecami i aż podskoczyłem.
- Oczywiście chętnie zostanę jeśli mogę- odpowiedziałem szybko- chcę jak najwięcej dowiedzieć się o życiu jako wampir, jak żyć wśród ludzi i nie zrobić im krzywdy, jak jeść aby się nie brodzić.- Carlisle się uśmiechnął.
- Z tym nie będzie problemu, lecz najgorzej będzie z przebywaniem wśród ludzi. Ja przyzwyczajałem się do zapachu ludzkiej krwi dość długo. Nie jest to łatwe. Po powąchaniu ludzkiej krwi lub jej spróbowanie rośnie pragnienie nad którym bardzo trudno jest zapanować.
- Dlaczego mnie przemieniłeś?- wreszcie zdobyłem się na odwagę aby zadać to pytanie.
- Z dwóch powodów. Po pierwsze tylko w ten sposób mogłem uratować ci życie, walczyłeś wytrwale lecz twoje życie dobiegało końca. Zostało ci tylko parę godzien, abyś wyzdrowiał potrzebny byłby cud. Długo się zastanawiałem czy to zrobić, ale w końcu zrozumiałem, że tak. Nie chciałem dać ci umrzeć. Po drugie miałem dość samotności,z nikim nie mogłem się podzielić moimi myślami, opowiedzieć jak minął mi dzień. Można to określić jako ludzkie potrzeby.- ufałem mu i to bardzo. Z każdą chwilą moje zaufanie rosło. Nie miałem pojęcia, że można aż tak bardzo dążyć kogoś zaufaniem. Przy Carlisle czułem się jak przy ojcu, ale również jak przy największym przyjacielu. Czułem się bezpieczny, potrzebny. Chciałem być taki jak on, czułem, że jest moim autorytetem. Postanowiłem, że będę się starał być jak najlepszym uczniem, żyć według jego zasad, nie opuszczać go. Nie chciałem przysparzać mu problemów. Był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Czułem jego wsparcie.



Carlisle:
Gdy zobaczyłem jak wchodzi do tego pokoju nie mogłem nie pójść za nim.Był taki wystraszony, bezradny. Zachowywał się jakby przed czymś uciekał, czegoś szukał. Bardzo chciałem aby został ze mną ale oczywiście nie chciałem go zmuszać. To miał być tylko i wyłącznie jego wybór. Jeśli zechce odejść zrozumiem. Gdy wszedł do pokoju wyszedłem z gabinetu. Oglądał pomieszczenie. Najdłużej przyglądał się oknom. Nie musiałem widzieć jego twarzy aby wiedzieć,że jest na niej wykuty strach. Patrzył na okna jakby czegoś oczekiwał. Nagle przypomniałem sobie, że nie mówiłem mu o słońcu.
Z jego oględzin można było wywnioskować, że podoba mu się ten pokój.
- Jeśli zechcesz ze mną zostać ten pokój będzie twój, oczywiście jeśli zechcesz to możesz wybrać sobie inny.- powiedziałem a on aż podskoczył.
- Oczywiście chętnie zostanę jeśli mogę- na jego ustach malował się uśmiech- chcę jak najwięcej dowiedzieć się o życiu jako wampir, jak żyć wśród ludzi i nie zrobić im krzywdy, jak jeść aby się nie brodzić.
- Z tym nie będzie problemu, lecz najgorzej będzie z przebywaniem wśród ludzi. Ja przyzwyczajałem się do zapachu ludzkiej krwi dość długo. Nie jest to łatwe. Po powąchaniu ludzkiej krwi lub jej spróbowanie rośnie pragnienie nad którym bardzo trudno jest zapanować. - na jego twarzy malowało się zastanowienie, jakby coś rozważał.
- Dlaczego mnie przemieniłeś?- wiedziałem, że nie obędzie się bez tego pytanie. Byłem na to przygotowany.
Z dwóch powodów. Po pierwsze tylko w ten sposób mogłem uratować ci życie, walczyłeś wytrwale lecz twoje życie dobiegało końca. Zostało ci tylko parę godzien, abyś wyzdrowiał potrzebny byłby cud. Długo się zastanawiałem czy to zrobić, ale w końcu zrozumiałem, że tak. Nie chciałem dać ci umrzeć. Po drugie miałem dość samotności,z nikim nie mogłem się podzielić moimi myślami, opowiedzieć jak minął mi dzień. Można to określić jako ludzkie potrzeby.- w jego oczach dostrzegłem zaufanie. Uśmiechnąłem się łagodnie. Ja też mu ufałem i to bardzo. Był dla mnie jak syn. Jedno jego spojrzenie pozwalało mi się dowiedzieć o czym myli, czy coś go trapi. Wiedziałem, że słyszy moje myśli. Mimo to chciałem aby wiedział jak bardzo cieszę się z jego decyzji o pozostaniu ze mną. Chciałem aby czuł moje wsparcie, chęć pomocy podczas jego nauki. Będę mu pomagał jak tylko będę mógł, przekazywał mu wszystko co wiem. Wiedziałem, że jest tego wart. Chciałem aby był najlepszym wampirem jak tylko to możliwe.
Postanowiłem powiedzieć mu o słońcu, jego wpływie na nas.
- Posłuchaj- zacząłem- na pewno zastanawia cię czy możliwe jest abyśmy mogli przebywać na słońcu- w jego oczach dostrzegłem, że poszedłem w dobrą stronę.
- Tak, czytałem wiele historii w których wampiry paliły się na słońcu, a więc całe dnie spędzały w trumnach, które mieli w piwnicach głęboko pod ziemią,- uśmiechnąłem się widząc jego zaciekawienie, ale również strach.
- Nie martw się- odparłem- możemy przebywać na słońcu, lecz nie powinniśmy robić tego przy ludziach.- zobaczyłem jak wzdycha z ulgą.
- Dlaczego?- zapytał Edward.
- Choć pokarze ci.
Edward poszedł za mną.Nagle zauważyłem,że nadal mam na sobie te brudne ubrania.
- Ale wcześniej się przebierzesz.- zaprowadziłem go do mojej sypialni i wyjąłem z szafy torbę z ubraniami, które kupiłem dla niego wcześniej. Przebrał się błyskawicznie. Widać było, że chce to zobaczyć jak najszybciej, musiało mi na tym bardzo zależeć. Po konaliśmy resztę drogi dzielącej nas do drzwi w ciszy. Kiedy położyłem rękę na klamce Edward wstrzymał oddech. ,, Wszystko będzie dobrze" pomyślałem aby mógł usłyszeć. Otworzyłem drzwi i wyszedłem. Podszedłem do najbliższego, dobrze oświetlonego słońcem kawałka trawy. W tym samym momencie moja skóra zaczęła się iskrzyć jakby była pokryta milionami diamentów.
- To niezwykłe- powiedział Edward. W jego oczach widać było rudość i zdziwienie. Podszedł do mnie i wciąż spoglądał na mnie to na swoją skórę. Wyglądał jak mały chłopiec, który dostał długo wyczekiwaną zabawkę. A ja czułem się jak uszczęśliwiający swoje dziecko ojciec. Cieszyłem się z jego szczęścia. Miałem nadzieję, że takich chwil będzie więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
EsmeCissa
mecenas
PostWysłany: Czw 11:01, 08 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Wow, czekam na kolejną część. mam nadzieję, że szybko napiszesz ! Very Happy
Weny !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaL
wampir
PostWysłany: Czw 13:14, 08 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Dzięki, może jeszcze dzisiaj wstawię kolejny.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rosalie
Moderator
PostWysłany: Czw 15:10, 08 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 30 Cze 2010

Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żory
Płeć: wampirzyca

Pisz, pisz;D Bo świetne;D

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaL
wampir
PostWysłany: Pią 9:50, 09 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Rozdział 4 ,, Podróż"



Od czasu mojej przemiany minęło kilka tygodni. Przy Carlisle nie czuć było upływu czasu. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu na rozmowach, moich pytaniach dotyczących naszego życia. Byłem szczęśliwy, miałem rodzinę, małą co prawda, ale jednak rodzinę.

Zauważyłem, że od czasu ostatniej poczty Carlisle chodził spięty. Nie wtrącałem się i nie wypytywałem go co się stało. Stwierdziłem, że jak będzie chciał to powie, nie powinienem go zmuszać.

Ostatnio dużo czasu spędzał w gabinecie, a ja w tym czasie albo siedziałem przed domem podziwiając dzień i noc, czasem włóczyłem się po lesie (ale nie tak aby natknąć się na człowieka, o nie słuchałem Carlisle uważnie), albo grałem na fortepianie, który kupił mi Carlisle. Fortepian był piękny, czarny ze złotymi wstawkami. W moim człowieczym życiu chodziłem na lekcje gry na tym magicznym instrumencie. Podczas gry na nim czułem się jakbym unosił się w bezgranicznej przestrzeni. Byłem sam ale dźwięk fortepianu napawał tę pustkę wielkim szczęściem. Nie odczuwałem samotności. Gdy tylko uderzałem w pierwszy klawisz przenosiłem się do tego magicznego świata. Uwielbiałem to uczucie,dlatego coraz częściej spędzałem czas w salonie, na grze. Z mojego ludzkiego życia nie pamiętałem wiele, lecz gdy tylko nacisnąłem pierwszy klawisz mojego,, towarzysza” przypomniałem sobie całą gamę oraz moje ulubione utwory. Jako człowiek nie odczuwałem aż takiej przyjemności z gry, dźwięku fortepianu, lecz teraz poprzez moje wyczulone zmysły odczuwałem wszystko głębiej, dokładniej.

Grając moją ulubiona symfonię Beethovena przenosiłem się do innego świata, świata marzeń. Nagle podszedł do mnie Carlisle. Poczekał aż skończę,z jego myśli wyczytałem, że chce mi oznajmić coś ważnego.

- Muszę wyjechać na kilka dni, może tygodni. Proszę cię abyś przez ten czas nie oddalał się zbytnio od domu, szczególnie podczas polowań.

- Ale Carlisle nie mogę jechać z tobą? – zapytałem z wielką nadzieją.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie wiadomo jak zniesiesz bliskość ludzi przez drogę do Włoch.

- Włoch? Dlaczego tam jedziesz?- zapytałem z ciekawością.

- Żyje tam bardzo stary klan wampirów. Uważa się ich za naszych ,, władców ”. Ustalają zasady i pilnują aby były egzekwowane. Żyłem z nimi kilka lat. Posiadają ogromną wiedzę na temat sztuki i kultury. Lecz do kilku innych spraw nadal mają prostackie podejście.

- Do jakich spraw?

- Na przykład do pożywiania. Cały czas żywią się krwią ludzi. Próbowałem ich przekonać, lecz mimo to nie chcą zmienić swych przyzwyczajeń żywieniowych. Uważają, że pijąc ludzką krew są silniejsi niż my. A każdy wie że władza musi równać się sile. Bo przecież bez siły nie utrzymali by władzy nad wampirami. Niekiedy odżywiają się bardzo okrutnie. Lecz zawdzięczamy im to,że ludzie nie wiedzą o naszym istnieniu. Pilnują zasad.

- My mamy zasady?- nadal nie byłem w stanie w to uwierzyć.

- Niezbyt wiele, lecz jedna z nich jest zawsze starannie pilnowane.

- Jakie?- byłem ogromnie ciekawy.

- To, że nie możemy się ujawniać. Karą jest śmierć wampira i osób które go widziały.

- To nawet logiczne, przecież ludzie nie dali by nam żyć,szczególnie, że myślą iż wszystkie wampiry polują na ludzi.

- Ludzie to do nas dopasowali jako cechę główną dla naszego gatunku.

- Tak ludzie nie dopuszczają do swojej wiadomości innych opcji.

- Tak niestety.

Carlisle odszedł w stronę piwnicy. Byłem ciekawy dlaczego poszedł akurat tak, jeszcze nigdy nie widziałem by tam schodził. Po chwili wyszedł z piwnicy niosąc dwie ogromne walizki.

-Czas się pakować- powiedział- włóż do walizki jak najwięcej rzeczy. Musimy wtopić się w tłum wczasowiczów. Ludzie na tak długie podróże zabierają dużo bagażu.

- Kiedy wyruszamy?- zapytałem podekscytowany.

- Jutro o czwartej nad ranem mamy prom do Rzymu. Będziemy płynąc dwa dni.- odrzekł Carlisle- zarezerwowałem takie bilety abyśmy wypłynęli dopłynęli w nocy. Podczas dnia będziemy siedzieć w kajucie.

- Carlisle…- zająknąłem się – czy będzie tam dużo ludzi? –niecierpliwie czekałem na odpowiedź. Po przemianie nie przebywałem jeszcze wśród ludzi, mimo iż minęły już trzy miesiące.

- Nie za dużo. Ludzie wolą podróżować w dzień, lecz paru będzie dlatego proszę abyś jak najmniej przebywał w ich towarzystwie. Nie wiemy jak na ciebie podziałają. Na razie będziesz wstrzymywać oddech. W ciemności ludzie powinni nie zauważyć,że nie ,, oddychasz”.

Ruszyłem w kierunku swojego pokoju jedną z walizek. Mój pokój był już urządzony, a nowe ubraniu ułożone w szafie. ,, Za trzydzieści minut zejdź na dół, wybieramy się na polowanie’’-usłyszałem jak przemawia do mnie w myślach Carlisle. Odłożyłem walizkę i zacząłem do niej pakować moje ubrania. Wybrałem kilka koszul i eleganckich spodki a także butów. Jako, że Carlisle mówił, że tamte wampiry są naszymi ,,władcami’’ stwierdziłem, że powinienem się dobrze prezentować w ich towarzystwie. Resztę miejsca zapełniłem książkami z biblioteki Carlisle.

Na polowanie wyruszyliśmy punktualnie o piątej nad ranem. Nie chciałem aby polowanie wyglądało tak jak moje pierwsze( tylko te dwa odbywały się w towarzystwie Carlisle). Postanowiłem się pilnować aby się aż tak bardzo nie pobrudzić. Za drzewami usłyszeliśmy sarny.Ruszyliśmy jednocześnie. Po Carlisle było widać, ze dawno się nie odżywiał. Dopadliśmy sarny jednocześnie. Gdy tylko wbiłem zęby w pulsującą tętnicę w jej szyi moje postanowienie o pilnowanie się uleciało. Moim umysłem i ciałem rządziła krew zwierzęcia dająca mi siłę. Czułem jak ciepła krew rozlewa się po moim ciele. W tej chwili nie liczyło się dla mnie nic poza krwią zwierzęcia. Gdy byłem dostatecznie pożywiony moja wola wróciła. Było mi wstyd z powodu mojego zatracenia. Ruszyliśmy w stronę domu.Biegłem przodem aby jak najszybciej się przebrać. W lustrze spojrzałem niepewnie na swoje odbicie. Byłem brudny lecz krew nie kapała mi z brody jak za pierwszym razem. Ale mimo to było mi wstyd. Poszedłem się przebrać, natomiast Carlisle pojechał do szpitala.

Gdy Carlisle wrócił byłem gotowy do drogi. Aby się nie rzucać w oczy ruszyliśmy przez las. Po dotarciu do portu przeszliśmy na dróżkę. Stanąłem z boku, a Carlisle poszedł odebrać bilety. Carlisle zawołał mnie abym podszedł, a następnie ruszyliśmy do kajuty aby odnieść bagaże. Nie miałem problemu z uniesieniem obu walizek. Wyglądały na ciężkie. Ludzie patrzyli na mnie dziwnie i odsuwali się mi z drogi. Cały czas miałem wstrzymany oddech. Carlisle miał racje nikt tego nie zauważył. ( Na początki nie wierzyłem słowom Carlisle o tym , że jako nowo narodzony mam wielką siłę aż do czasu kiedy przysłali mój fortepian i trzeba go było wnieść do domu.Nie miałem z tym problemu wziąłem go sam i co najdziwniejsze, wydawał się leciutki jak piórko.)

Weszliśmy na statek, zanieśliśmy bagaże do kajuty. Carlisle poszedł do kapitana. Ja poszedłem na pokład i stanąłem przy lewej burcie, aby patrzeć jak statek odbija od brzegu. Jako człowiek nigdy nie płynąłem statkiem.Przypomniałem sobie , że jako dziecko marzyłem o tym aby zostać marynarzem.Wiele razy chodziłem dom portu z kolegami aby słuchać opowieści kapitana lub aby pomagać jego majtkom czyścic pokład. Na samą myśl tych ludzkich wspomnień uśmiech wstąpił na moją twarz. Przypomniałem sobie, że cały czas nie oddycham.Postanowiłem zaryzykować. Wziąłem głęboki wdech. Poczułem przyjemną, znajomą woń morskiej wody, która łaskotała swoim zapachem moje nozdrza. Lecz poczułem jeszcze jeden zapach. Słodki, niewinny, cudowny.Zapach, którego nigdy jeszcze nie poczułem…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
EsmeCissa
mecenas
PostWysłany: Pią 10:08, 09 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 1520
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Ten rozdział jest genialny. Pisz dalej, bo stawiam przed sobą mnóstwo pytań Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaL
wampir
PostWysłany: Śro 14:23, 14 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Cze 2010

Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: wampirzyca

Rozdział 5 ,, Kontrola"


Chłonąłem ten zapach bez opamiętania. Nie wiedziałem z skąd pochodzi. Jego słodycz przepełniała mój umysł i ciało. Wprowadził mnie w stan euforii. Nie chciałem aby ta chwila dobiegła końca, nie mogła. Traciłem nad sobą kontrolę. Ta słodycz nieznajomego pochodzenia uruchomiła mój zwierzęcy instynkt, instynkt zabójcy.Pragnąłem mieć ją tylko dla siebie, na stałe.

Nagle ją zobaczyłem. Piękną dziewczynę z której dłoni kapała krew. A więc ten cudowny zapach był zapachem krwi. Chciałem tej krwi, pragnąłem jej jak niczego w życiu. Zaczęło piec mnie w gardle. Ból stawał się nieznośny. Nie panowałem ani nad ciałem, ani nad umysłem. Musiałem napić się tej krwi aby zaspokoić ból. Mimowolnie zacząłem iść w stronę dziewczyny. Zauważyłem, że mam załzawione oczy przepełnione bólem.Wpatrywała się w swoją dłoń i linę leżącą pod jej nogami. Mój umysł krążył wyłącznie wokół szkarłatnego płynu sączącego się z jej dłoni i kapiącego na pokład statku. Pragnąłem śmierci tej dziewczyny. Tak chciałem ją zabić i napoić się jej ciepłą, słodką krwią. Byłem coraz bliżej, zacząłem wyciągać ręce w jej stronę aby móc jak najprędzej ująć jej dłoń i wyssać wraz z krwią jej Zycie. Dopiero wtedy zauważyłem, że powinna być w moim wieku ( w moim zanim stałem się wampirem). Nie zmieniało to faktu, że chciałem ją zabić. Dziewczyna usiadła, a raczej osunęła się na podłogę, jakby chciała mi się wymknąć. Z jej dłoni coraz szybciej kapał napój nieśmiertelności. Nie chciałem aby się marnował. Już się nad nią pochylałem zauroczony ,, śpiewem jej krwi”. Czułem, że mnie woła,że chce abym ją pił.

- Edward!-usłyszałem głos Carlisle. Odwróciłem się co pomogło mi odzyskać choć cześć kontroli.

- Edward- powtórzył z rozkazem w głosie. – Odejdź od niej.

Nie mogłem,musiałem się odwrócić do dziewczyny. ,, Przestań oddychać” podpowiadał mi w myślach Carlisle. Dałem radę przez sekundę odzyskać władzę nad moim mózgiem. Wykorzystałem to. Przestałem oddychać. Słodki zapach krwi nagle wyparował z mojego ciała. Nie rozchodził się już po moim ciele. Nie wprowadzał już mnie w euforie. Odzyskałem wolę. Natychmiast wstałem. Spojrzałem na dziewczynę, patrzyła na mnie z zaufaniem i nadzieją. Z jej myśli wyczytałem,że uważała iż chcę jej pomóc. A ja przecież chciałem ją zabić.

- Pomogę ci-powiedział Carlisle do dziewczyny. Ona spojrzała na niego ze strachem.- jak się nazywasz?

- Marisa-odpowiedziała przestraszona dziewczyna.

- Nie bój się jestem lekarzem.- oparł mój wybawca. Dziewczyna podała Carlislowi zdrową dłoń. On pomógł jej wstać. ,, Idź do kajuty”powiedział mi w myślach Carlisle. Byłem strasznie na siebie zły za to, że straciłem kontrolę. Za to, że o mało nie zabiłem tej dziewczyny. Cały czas miałem wyrzuty sumienia. Po jakimś czasie wrócił Carlisle.

- Miała głęboką ranę,pociągnęła za mocno za linę i przecięła sobie dłoń.- oznajmił.

- Nie wiem co się ze mną działo, jej krew mnie wołała.

- Jestem z ciebie dumny.

- Co?- nie uwierzyłem swoim uszom, może się przesłyszałem.

- Jestem z ciebie dumny. Normalnie inny wampir już dawno by się na nią rzucił. Ty podchodziłeś stopniowo. Gdy tylko poczułem ludzką krew pobiegłem szybko.

- Chciałem ją zabić.– nie umiałem sobie tego wybaczyć. Gdyby Carlisle nie zdążył na czas zabiłbym ją.

- Ale nie zabiłeś.Nie zadręczaj się tym.

- Ten ból był nie do zniesienia.

- Idzie się do tego przyzwyczaić. Z czasem przestanie na ciebie tak Silnie działać.- powiedział Carlisle.- pójdę zobaczyć co z Marisą .Zostań tu proszę. Za kilka godzin będziemy na miejscu.

Gdy Carlisle zabrałem się za czytanie jednej z książek. Chciałem zapomnieć, lecz nie mogłem się skupić. Cały czas o tym myślałem, o zdarzeniu z przed kilku chwil. Ten ból nie do zniesienia. Ten zapach krwi. To pragnienie. Nie chciałem aby to się powtórzyło,już nigdy. Po powrocie Carlisle do kajuty nie rozmawialiśmy już o niczym, a szczególnie o tym zdarzeniu. Nie wiedziałem jak to nazwać. Utrata kontroli byłoby chyba odpowiednie.Carlisle zajął się jakimiś dokumentami medycznymi. Czytałem to w jego myślach. Nie umiałem kontrolować swego daru.Wchodziłem do każdej głowy bez pozwolenia. Carlisle myślał całkowicie o dokumentach. Byłem mu za to wdzięczny.

Próbowałem skupić się na tym co czytałem. W końcu udało mi się wyłączyć i skupić na fabule dzieła Szekspira. Zawsze lubiłem dzieła Szekspira. Miał własny styl według. Którego pisał. Wiele ludzi nie lubi go. Ja uważam, że są magiczne, jedyne w swoim rodzaju. Pozwalały mi oderwać się od rzeczywistości.

- Dopływamy.-Carlisle przerwał ciszę. Wyszliśmy razem na pokład.

- Widzisz tamta górę?- wskazał na największą górę. Skinąłem- za nią znajduje się Voltera. Tam zmierzamy.

Może mi się tylko zdawało, ale z każdą chwilą gdy zbliżaliśmy się do portu Carlisle stawał się bardziej posępny i zamyślony. W końcu przed czwartą nad ranem statek zacumował w porcie. Wzięliśmy bagaż, wyszliśmy na ląd za wszystkimi podróżnymi. Gdy zniknęli nam z oczu zaczęliśmy biec w stronę góry. Trzymaliśmy się mocno zalesionych zboczy.

Na skraju lasu Carlisle przystanął i wskazał palcem na najbliższą górę.

- To Voltera.

- Tak szybko. A ta poprzednia góra?- byłem zdziwiony.

- Byłeś taki zamyślony,że nawet nie zauważyłeś. Nie chciałem ci przerywać. Nadal o niej myślisz?

- Tak, nie umiem zapomnieć.Tak niewiele brakowało.

- Tak ale mimo to w twoim życiu będzie jeszcze wiele takich sytuacji. Teraz musisz się skupić. Czekana spotkanie w Volturi.

- Kim oni są?

- To najpotężniejsze wampiry żyjące na Ziemi. Uważaj szczególnie na Jane. Ma z nich wszystkich najpotężniejszą moc.

- Jaką?- przerwałem Carlislowi.

- Jednym spojrzeniem potrafi zadąć ogromny ból. Może ci się wydąć niewinna, lecz naprawdę trzeba na nią uważać.

Dalej szliśmy w ciszy. Gdy doszliśmy do bramy miasta zaczęliśmy iść ludzkim tempem. Wątpię czy ktoś o tak wczesnej porze ( była czwarta nad ranem) nie spał w tym mieście. O tej godzinie było tu bardzo ciemno. Nie było wschodzącego słońca jak w Ameryce.

Gdy doszliśmy do wierzy zegarowej na głównym rynku Carlisle przystanął jakby na coś czekał.

- Jesteśmy na miejscu.Wiedzą że tu jesteśmy.- powiedział.
Nagle usłyszałem przed nami czyjeś kroki i śmiech. Te istoty zbliżały się coraz bardziej. Poczułem narastający we mnie strach i panikę. Przypomniałem sobie opowieści Carlisle na temat Volturi.Musiałem czekać, aż wyłonią się z budynku. Mimo swoich wyczulonych zmysłów nie mogłem ich dostrzec. Tylko te cienie, ogromne napawające mnie strachem...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BellaL dnia Śro 14:25, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Talka
wilkołak
PostWysłany: Pią 21:21, 16 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 02 Lip 2010

Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój
Płeć: wampirzyca

Świetne! Pisz dalej, tak samo ciekawie i interesująco. Weny xD

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Cullen Fan Fiction Strona Główna -> Opowiadania prywatne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare